Zdjęcia w tekście pochodzą z Ogrodu Botanicznego PAN w Powsinie i są zrobione przez autorkę tekstu. Gdybyśmy zdecydowali się stworzyć cykl znanych nam pachnących miejsc, to byłoby świetne na początek.
Właściwie, żyjąc i tworząc perfumy w Polsce, niespecjalnie mamy możliwość spotykać rośliny, z których pozyskane olejki eteryczne, absoluty, czy żywice używamy w naszych kompozycjach. Prawdę mówiąc, większość z nich nie jest uprawiana w naszym kraju, z przyczyn geograficznie-warunkowo-oczywistych. A jeśli gdzieś jest, to po prostu nie na taką skalę, która umożliwiałaby pozyskiwanie składników do perfum. Mam tutaj na myśli m.in.: jaśmin wielkolistny i wielkokwiatowy (używamy kolejno w perfumach Metarosa i Chypre); drzewo sandałowe i neroli (Sérail, Gloria); wetywerię, paczulę i oud (Aiyoku); cytrynę, bergamotkę i pomarańczę (Superiore).
Także zetknięcie się z ich materiałem zapachowym jest dla nas często pierwszą informacją zmysłową dotyczącą danej rośliny. Obraz, który przy tym, rodzi się w naszych głowach jest siłą rzeczy bardzo niepełny. Jak pokazuje doświadczenie – nie zawsze duże kwiaty wydzielają najsilniejszy zapach. Czasami można za blisko przysunąć nos do niewinnie wyglądającego białego “kwiatuszka”, żeby świat zawirował nam przed oczami, od jego ciężkiego, dusznego aromatu. Oto lekcja od natury, jak pozory potrafią zmylić.
Chociaż bywają też trafne wnioski, np. kiedy wąchamy olejek eteryczny z korzenia wetywerii, wpadamy we wrażenie wtykania nosa w świeżo spulchnioną ziemię, z której został on przed chwilą wyciągnięty. Co to za wygoda, że nos nie staje się przy tym oblepiony jej grudkami! (Poza Aiyoku, używamy olejku z korzenia wetywerii także w Anglais.)
Na szczęście dla nas, w pobliżu Warszawy – w Powsinie, znajduje się Ogród Botaniczny Państwowej Akademii Nauk. Jest to miejsce, które umożliwia, w przypadku niektórych roślin, pogłębić doświadczenie zainicjowane przez węch. (Niestety tym razem, te poszukiwane przeze mnie, jeszcze lub już, nie kwitły.) Ale nie poprzestawajmy na tym, skoro podczas wizyty możemy ogólnie oddać się zmysłowemu poznaniu.
I tak np., co sama przetestowałam: liczyć odcienie zieleni na trawach, krzewach, drzewach i ich zaskakujące połączenia z innymi kolorami, niektórymi szczególnie wyrazistymi. Zastanawiać się, jak to jest, że gęste kwiatostany niektórych roślin, wyglądają, jak baśniowe twory, będąc jednocześnie pociągającymi i wzbudzającymi niepokój.
Albo dlaczego kuszące kielichy, które chciałoby się ująć w dłonie i zanurzyć w nich nos (a czasami i całą twarz), są dla nas trujące. Jak trąba anielska, przy, której były aż dwie tabliczki z ostrzeżeniem. Możemy też śledzić wzrokiem spękania na korze i wyobrażać sobie ich szorstkość. Patrzeć na liście pod światło, tak żeby ukazała się ich struktura. Słuchać, o czym szumi wiatr w koronach wysokich drzew i przyglądać się, jak kładzie trawy. Docenić pracę twórców odmian niektórych roślin i ich kreatywność w tworzeniu dla nich nazw. Usiąść w szklarni w towarzystwie kaktusów i potrwać tak w miłym cieple – raczej w chłodniejszy dzień.
I tam, gdzie dotrzemy nosem, bez ryzyka zatrucia, czy poparzenia – wąchać! Mając na uwadze, za Lucą Turinem, że: powietrze nad kwiatem pachnie inaczej, niż pozyskany z niego olejek eteryczny. “Innymi słowy, olejek różany, nie pachnie tak jak róża.” (1) i z ukłonem w stronę natury: “Gdyby olejek różany naprawdę pachniał różami, perfumiarz po prostu zwiesiłby głowę ze wstydu i poddał się.” (2) Co tym bardziej przyda statusu wyjątkowości naszemu tête-à-tête z “kwiatuszkiem”.
Jeśli natomiast chcemy się nad tym wąchaniem bardziej pochylić i uczynić z niego intelektualną przygodę, polecam jeden z moich poprzednich wpisów: “Przewodnik po niespiesznym wąchaniu” według myśli mistrza perfumiarstwa Edmonda Roudnitski.
1. Luca Turin i Tania Sanchez “Perfumes The A-Z Guide”, Viking Penguin, Nowy Jork 2008. (tłumaczenie z Angielskiego na Polski własne, oryginał: “In other words, rose oil does not smell like a rose.”)
2. Luca Turin “The Secret of Scent. Adventures in Perfume and The Science of Smell”, HarperCollins Publishers, Nowy Jork 2006. (tłumaczenie z Angielskiego na Polski własne, oryginał: “If rose oil really smelled of roses, the perfumer would merely hang her head in shame and give up.”)